4 kwietnia 2017, 19:07
Autor: Redakcja SwiatObrazu.pl
czytano: 3630 razy

Wiosna na zdjęciach wielbiciela naturalnych kolorów i fotografii analogowej

Wiosna na zdjęciach wielbiciela naturalnych kolorów i fotografii analogowej

Jedni nazwą zdjęcia Christophera Burketta kiczem, inni wpadną w zachwyt. Z całą pewnością jednak Christopher Burkett potrafi dostrzec niezwykłe piękno otaczającego świata i Matka Natura powinna chyba być mu wdzięczna za tak fenomenalne sesje fotograficzne.

Pejzaż to skomplikowany temat fotograficzny. Bardzo trudno w nim ukryć niedociągnięcia, brak koncepcji, niedopracowaną kompozycję. A jednocześnie – gdy trafią się wyjątkowo piękne "okoliczności przyrody", bardzo łatwo wpaść w kicz, zbliżyć się do granicy, która dzieli obraz "piękny bo przemyślany" od obrazu "pięknego bez powodu".

Christopher Burkett tworzy pejzaże, które można nazwać kiczowatymi. Bajecznie kolorowe, pokazują tylko miejsca urodziwe same z siebie, są często reprodukowane na plakatach (ktoś mógłby powiedzieć: jak fototapety). A jednak to nie do końca tak – w tych zdjęciach kryje się coś więcej.

[kn_free]

Burkett urodził się w 1951 roku i dorastał na północno - zachodnim wybrzeżu Pacyfiku (dziś mieszka w stanie Oregon). Amerykańska natura otaczała go na co dzień: bajecznie kolorowe lasy, wzgórza, bagna i łąki, wschody i zachody słońca nad bezkresami pól – to wszystko było jego światem młodości. W 1975 roku Burkett wstąpił do bractwa Christian Order, którego celem jest promowanie wiary katolickiej. 
 
Gdy w kilka lat później zainteresował się fotografią, od razu stała się ona nie hobby, nie zawodem, nie sposobem na życie, ale metodą duchowej ekspresji, formy pokazania piękna dzieła Stwórcy, wartości, jaka trwa w świecie natury. I dlatego też zainteresowanie pejzażem w przypadku Burketta nie jest tylko estetyczną zabawą, ale formą wypowiedzi wręcz religijnej. Przy czym nie ma w tych zdjęciach żadnej "ewangelizacji", żadnej agitacji, treści, które mogłyby odstraszyć osoby niereligijne, oglądające te zdjęcia.
[kn_advert]
 
Drugą ważną informacją na temat pracy Burketta jest technika, jaką się posługuje. Nie używa on technologii cyfrowej. Od samego początku, kiedy zaczął robić zdjęcia, jest wierny kamerom wielkoformatowym (najczęściej Hasselbladt). Technikę powiększeń z klisz 8x10’ opanował do perfekcji, a jako że najczęściej stosuje proces pozytywowy (czyli używa slajdów, nie negatywów), jego ulubioną metodą powiększeń jest cibachrome (zwany też Ilfochrome). 
 
Ta mało popularna metoda wykonywania odbitek jest na tyle prosta, że można się nią posługiwać w domowych warunkach (choć oczywiście wymaga mnóstwa pracy i znajomości chemii), daje zaś doskonałe efekty, szczególnie w przypadku fotografii pejzażu i przyrody. W procesie cibachrome powstają bowiem zdjęcia o niezwykle nasyconych barwach, doskonałe tonalnie, trwałe i świetnie się nadające do bardzo dużych powiększeń (a takie Burkett lubi najbardziej).
 
Dziś trudno stwierdzić, z czego Christopher Burkett jest najbardziej znany: z pięknych zdjęć czy z niebywałego opanowania techniki cibachrome i pracy na bardzo dużych negatywach i slajdach. 
 
Fot. Christopher Burkett
 
Fot. Christopher Burkett
 
Fot. Christopher Burkett
 
Fot. Christopher Burkett
 
Fot. Christopher Burkett
 
Fot. Christopher Burkett
 
Fot. Christopher Burkett
 
Fot. Christopher Burkett
 
Fot. Christopher Burkett
 
Fot. Christopher Burkett
 
Fot. Christopher Burkett
 
Fot. Christopher Burkett
 
Fot. Christopher Burkett
 
 
 
 
 
 

 



www.swiatobrazu.pl