24 czerwca 2008, 15:09
Autor: Anna Cymer
czytano: 29401 razy

Li Wei dla fotografii stracił głowę

Li Wei dla fotografii stracił głowę

Można powiedzieć, że chiński fotograf Li Wei kontynuuje tradycje fotografii surrealistycznej, dołączając do tego – modną w erze cyfrowej – chęć zmylenia i zaskoczenia widza.








Co jest najważniejsze w fotografiach Li Wei’a? To, że nie powstały w wyniku manipulacji cyfrowej. Autor zarzeka się, że do ich wykonania nie używał Photoshopa, nie obrabiał ich w komputerze, nie są to montaże. Jeśli wierzyć zapewnieniom ich autora, każde zdjęcie jest uwiecznieniem autentycznego zdarzenia.
 

Li Wei

Fot. Li Wei, www.liweiart.com


Jak to możliwe? Li Wei jest artystą poruszającym się pomiędzy fotografią i sztuką performance – każde jego zdjęcie jest wynikiem działania, które jest równie ważne, jak jego efekt, każde zdjęcie jest – mówiąc skrótowo – zapisem performance’u.
 

Li Wei

Fot. Li Wei, www.liweiart.com


Bohaterem większości z  nich jest sam autor. To Li Wei jest na fotografiach – wbija się głową w samochody i asfalt, fruwa unoszony przez młodą dziewczynę. Czasem do wyczynów zaprzeczających prawom grawitacji zaprasza też inne osoby – "układając" z nich nierealne kompozycje powietrzne.

[kn_advert]


Li Wei urodził się w 1970 roku w miejscowości Hubei w Chinach. Dziś mieszka w Pekinie, w którym to mieście też studiował. Swoją karierę artystyczną zaczął pod koniec lat 90. i dziś jest jednym z bardziej znanych azjatyckich artystów. Nie trudno zresztą się domyślić, że jego fotografie są chętnie pokazywane przez galerie i publikowane w prasie.

 

Li Wei

Fot. Li Wei, www.liweiart.com


Na pierwszy rzut oka zaskakują, po chwili wywołują uśmiech, aby na koniec wciągnąć widza w zastanawianie się, "jak to jest możliwe?", "jak on to zrobił?". Przy każdej okazji fotograf podkreśla, że nie używa Photoshopa, że prace nie są montażami – tym bardziej więc oglądający szuka na każdym zdjęciu śladów po instalacjach, które umożliwiły Chińczykowi zrobienie zdjęcia.

A według słów Wei’a, tych instalacji jest sporo. Żeby zawisnąć w dół  z wieżowca, stanąć na głowie na wysokiej latarni albo wbić się głową w jezdnię trzeba użyć skomplikowanego układu podtrzymujących modela rurek i lin oraz systemu luster. Sprytnemu wykorzystaniu lustra zawdzięcza Li Wei swój pierwszy cykl zdjęć, który przyniósł mu rozgłos, czyli Mirror 2000 (Li Wei spada – ten o problemach z prawem grawitacji, jest cyklem późniejszym).

 

Li Wei

Fot. Li Wei, www.liweiart.com


Projekt składa się z fotografii, na których głowa Wei’a pojawia się w różnych miejscach i wykonuje różne czynności (np. łapie zębami za spódnicę młodej dziewczyny). Latająca głowa bez tułowia – to efekt wykorzystania na zdjęciu lustra z dziurą. W dziurze fotograf umieszcza swoją twarz, reszta zdjęcia jest odbiciem. Trzeba zapewne sporej wyobraźni i potężnego nakładu pracy (i technicznej, i koncepcyjnej) żeby efekt był tak bardzo mylący – zdjęcia wyglądają niezwykle realistycznie.

Zdjęcia Chińczyka to z jednej strony po prostu dobra zabawa – w końcu wiele z nich jest śmiesznych. Z drugiej – to gra z konwencją, z powszechnym przecież wciąż przekonaniem, że fotografia nie kłamie. Z trzeciej zaś – to popis wyobraźni autora i niesamowitej wprost umiejętności przekucia swoich zwariowanych pomysłów na rzeczywiste obrazy.

Więcej zdjęć Li Wei’a na www.liweiart.com.
 

Li Wei

Fot. Li Wei, www.liweiart.com

 



www.swiatobrazu.pl