czytano: 29401 razy
Li Wei dla fotografii stracił głowę
Można powiedzieć, że chiński fotograf Li Wei kontynuuje tradycje fotografii surrealistycznej, dołączając do tego – modną w erze cyfrowej – chęć zmylenia i zaskoczenia widza.
Co jest najważniejsze w fotografiach Li Wei’a? To, że nie powstały w wyniku manipulacji cyfrowej. Autor zarzeka się, że do ich wykonania nie używał Photoshopa, nie obrabiał ich w komputerze, nie są to montaże. Jeśli wierzyć zapewnieniom ich autora, każde zdjęcie jest uwiecznieniem autentycznego zdarzenia.
Fot. Li Wei, www.liweiart.com
Jak to możliwe? Li Wei jest artystą poruszającym się pomiędzy fotografią i sztuką performance – każde jego zdjęcie jest wynikiem działania, które jest równie ważne, jak jego efekt, każde zdjęcie jest – mówiąc skrótowo – zapisem performance’u.
Fot. Li Wei, www.liweiart.com
Bohaterem większości z nich jest sam autor. To Li Wei jest na fotografiach – wbija się głową w samochody i asfalt, fruwa unoszony przez młodą dziewczynę. Czasem do wyczynów zaprzeczających prawom grawitacji zaprasza też inne osoby – "układając" z nich nierealne kompozycje powietrzne.
[kn_advert]
Li Wei urodził się w 1970 roku w miejscowości Hubei w Chinach. Dziś mieszka w Pekinie, w którym to mieście też studiował. Swoją karierę artystyczną zaczął pod koniec lat 90. i dziś jest jednym z bardziej znanych azjatyckich artystów. Nie trudno zresztą się domyślić, że jego fotografie są chętnie pokazywane przez galerie i publikowane w prasie.
Fot. Li Wei, www.liweiart.com
Na pierwszy rzut oka zaskakują, po chwili wywołują uśmiech, aby na koniec wciągnąć widza w zastanawianie się, "jak to jest możliwe?", "jak on to zrobił?". Przy każdej okazji fotograf podkreśla, że nie używa Photoshopa, że prace nie są montażami – tym bardziej więc oglądający szuka na każdym zdjęciu śladów po instalacjach, które umożliwiły Chińczykowi zrobienie zdjęcia.
A według słów Wei’a, tych instalacji jest sporo. Żeby zawisnąć w dół z wieżowca, stanąć na głowie na wysokiej latarni albo wbić się głową w jezdnię trzeba użyć skomplikowanego układu podtrzymujących modela rurek i lin oraz systemu luster. Sprytnemu wykorzystaniu lustra zawdzięcza Li Wei swój pierwszy cykl zdjęć, który przyniósł mu rozgłos, czyli Mirror 2000 (Li Wei spada – ten o problemach z prawem grawitacji, jest cyklem późniejszym).
Fot. Li Wei, www.liweiart.com
Projekt składa się z fotografii, na których głowa Wei’a pojawia się w różnych miejscach i wykonuje różne czynności (np. łapie zębami za spódnicę młodej dziewczyny). Latająca głowa bez tułowia – to efekt wykorzystania na zdjęciu lustra z dziurą. W dziurze fotograf umieszcza swoją twarz, reszta zdjęcia jest odbiciem. Trzeba zapewne sporej wyobraźni i potężnego nakładu pracy (i technicznej, i koncepcyjnej) żeby efekt był tak bardzo mylący – zdjęcia wyglądają niezwykle realistycznie.
Zdjęcia Chińczyka to z jednej strony po prostu dobra zabawa – w końcu wiele z nich jest śmiesznych. Z drugiej – to gra z konwencją, z powszechnym przecież wciąż przekonaniem, że fotografia nie kłamie. Z trzeciej zaś – to popis wyobraźni autora i niesamowitej wprost umiejętności przekucia swoich zwariowanych pomysłów na rzeczywiste obrazy.
Więcej zdjęć Li Wei’a na www.liweiart.com.
Fot. Li Wei, www.liweiart.com
www.swiatobrazu.pl